Inteligentne fabryki? Wyścig w przemyśle na sztuczną inteligencję
REKLAMA
REKLAMA
Inteligentne fabryki już niebawem?
Eksperci zapowiadają, że w ciągu najbliższej dekady czeka nas boom inwestycyjny w sektorze inteligentnych fabryk. I znów okazuje się, że informacja jest bezcenna. W centrum tego boomu są bowiem dane – zbierane po to, aby przewidywać, planować, zwiększać bezpieczeństwo serwisantów i podejmować najlepsze możliwe z perspektywy ludzi i biznesu decyzje.
REKLAMA
– To, co jeszcze nie tak dawno temu było nazywane „fabryką przyszłości”, staje się nową normą, również w Polsce. Mówimy o fabryce, w której kluczowe urządzenia są podłączone do chmury, korzystamy z sensorów, monitoringu systemów oraz analizy danych w czasie rzeczywistym, aby zautomatyzować – i autonomizować – procesy. Celem jest zwiększenie bezpieczeństwa i wydajności tu i teraz, ale też wybieganie w przyszłość, czyli zapobieganie przestojom – tłumaczy Marcin Kolasa z biznesu Elektryfikacji ABB w Polsce.
Run na technologię
REKLAMA
Szacuje się, że rynek inteligentnych fabryk wzrośnie z 140,7 mld USD w 2023 roku do 388,7 mld USD w 2033 r. W okresie prognozy średnioroczny wzrost wartości rynku wyniesie 10 proc. Co ma być motorem napędowym zmian? Chęć zwiększenia wydajności, konieczność szybkiego dopasowania się do zmieniających się potrzeb klientów w zakresie konkretnego produktu (indywidualizacja), sprostanie coraz bardziej restrykcyjnym wymogom emisyjności, rosnące koszty energii, a także zakłócenia w łańcuchu dostaw... Twórcy raportu nie wskazują na jeden, a szereg czynników, które motywują przedsiębiorstwa produkcyjne do inwestycji w rozwiązania „smart”.
Co innego jednak sama inwestycja w nową technologię, a co innego czerpanie z niej korzyści w sposób świadomy. Firma iBASEt przeprowadziła ciekawą ankietę wśród 400 menedżerów z amerykańskich i brytyjskich firm produkcyjnych, z której wynika, że branża nie potrafi wykorzystać do końca wszystkich możliwości jakie dają poczynione przez nich inwestycje spod znaku „inteligentnej fabryki”. Prawie trzy czwarte firm zainwestowało w nowe technologie w czasie pandemii. Jednocześnie tylko 44 proc. respondentów przyznało, że modernizacja uzbroiła ich praktyczne dane. 19 proc. z nich nie wykorzystuje żadnych nowych danych w procesach produkcyjnych.
– Inwestycja nie kończy się na etapie wdrożenia cyfrowej technologii. To ciągły proces, który wymaga od użytkownika specyficznych kompetencji. Jednocześnie rośnie odpowiedzialność dostawcy tego typu rozwiązań, który musi przyjąć rolę doradcy, a w pewnym sensie i edukatora – uważa Marcin Kolasa.
Jak dodaje, wśród firm przemysłowych rośnie świadomość technologii. Polska nie jest tu odosobnionym przypadkiem. Na naszym rynku przybywa zakładów, które mają już wyrobioną markę w regionie, ale i tak chcą się modernizować – a w zasadzie muszą.
Wymuszona transformacja
Według analiz Światowego Forum Ekonomicznego, każdy dolar wydany na inwestycje w technologie informacyjne skutkuje 13 USD zwrotu z inwestycji. Czy oznacza to, że firmy produkcyjne, wdrażające nowe rozwiązania, robią to tylko z myślą o lepszych wynikach finansowych? – Motywacją jest nie tyle potencjalna poprawa pozycji na rynku, a utrzymanie obecnej. Firmy zwiększają swoje inwestycje w technologie IT, bo sytuacja je do tego zmusza. W wyniku zmian legislacyjnych i społecznych oraz zawirowań geopolitycznych otoczenie, w jakim operuje biznes, staje się coraz bardziej wymagające i nieprzewidywalne, czego dobrym przykładem jest obszar paliw i energii – uważa Marcin Kolasa.
REKLAMA
REKLAMA